Blog

Na Sandomierskim Szlaku Winiarskim: Winnica Płochockich

Autor: 
Anna Kruszczyńska
Na Sandomierskim Szlaku Winiarskim: Winnica Płochockich

Nazwisko Płochoccy zawsze kojarzyć mi się będzie z pewnym bardzo dobrym Zweigeltem – pierwszym polskim czerwonym winem, które kilka lat temu zaskoczyło mnie naprawdę pozytywnie. To był taki rok winiarskich odkryć: jednoszczepowe wina z odmiany Zweigelt, polskie wina ogólnie i pierwsze pasujące mi polskie wino czerwone.

Planując listę winnic na trasie naszego krótkiego weekendu winiarskiego w okolicach Sandomierza bez namysłu wpisałam Winnicę Płochockich na koniec sobotniego dnia, trochę jak dopełnienie pierwszego dnia zwiedzania - druga komercyjna winnica zarejestrowana w Polsce tuż po zmianie ustawy w 2008, doświadczeni winiarze, znana winnica, wiele odmian i rodzajów wina do wyboru.

Już jadąc do Winnicy Płochockich po raz kolejny zauważyliśmy, że w przeciwieństwie do winnic położonych pod Wrocławiem (o naszej podróży do tamtego regionu możecie poczytać tutaj), te w Sandomierzu dbają o oznaczenia przy szosie, ułatwiające gościom dotarcie do nich. Takie profesjonalne podejście marketingowo-sprzedażowe w stylu zachodnioeuropejskich regionów winiarskich jest bardzo mile przez gości widziane.

Udało nam się znaleźć miejsce na parkingu, gdzie już stało kilka samochodów; okazało się, że tego dnia przyjechało kilka grup zwiedzających. Barbara Płochocka przywitała wszystkich gości przed winiarnią, która jak się dowiedzieliśmy, mieści się na parterze budynku przerobionego ze starej obory -  gospodarze kupili ziemię z zabudowaniami w 2005, przerabiając stary budynek  na winiarnię (w tym piwniczkę, gdzie wino leżakuje przed i po zabutelkowaniu), a kilka lat później dorabiając piętro, gdzie mieszczą się teraz pokoje dla gości oraz duża sala degustacyjna i sklep.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy oczywiście od winnicy położonej na małym wzniesieniu za budynkiem, gdzie na 5 hektarach gospodarze uprawiają kilkanaście szczepów: Sibera, Seyval Blanc, Muskat, Hibernal, Rondo, Zweigelt, Traminer, Regent, Cserszegi fuszeres, Riesling, Cabernet Cortis, Johaniter, Solaris, Marechal Foch, Muskaris i Pinot Noir. Obecnie grona zbierane są tylko z części 4,5 hektara. Państwo Płochoccy postanowili też, że stopniowo będą likwidować część krzewów (te mniej wydajne i mniej wpasowujące się w styl robionych przez nich win), ograniczając tym samym swoje portfolio z kilkunastu do kilku etykiet. Warto wspomnieć, że jak na polskie warunki jest to duża winnica, winiarze wprowadzili już na rynek 11 roczników, w każdym po kilka-kilkanaście etykiet. Czas więc nastał na koncentrację i wybór najciekawszych i najlepiej sprzedających się rodzajów wina.

Podczas spaceru dowiedzieliśmy się, że nie jest to ich pierwsza winnica. W 2002 roku, pod wpływem spotkania i rozmów z Romanem Myśliwcem, prekursorem współczesnego winiarstwa w Polsce, Barbara i Marcin Płochoccy zakupili ziemię pod Jasłem, gdzie założyli swoją pierwszą winnicę. Kursowali wtedy regularnie między domem a winnicą (ok 300 km), łącząc pracę zawodową niezwiązaną z winiarstwem z nową pasją. Posadzili pierwsze krzewy, brali udział w szkoleniach i spotkaniach winiarzy polskich, i wiedzieli, że pasja i hobby staną się kiedyś ich profesją. Ale logistyka była na tyle trudna, że w 2005 roku zdecydowali się zakupić większy kawałek ziemi bliżej domu. Wybór padł na okolice Sandomierza, gdzie historia winiarstwa sięga XIII wieku (pierwsze winorośle w Sandomierzu posadzili - i robili z nich wino - dominikanie, ok 1226 r.). Żyzna gleba, nachylenie stoku, mikroklimat oraz fakt, że w okolicy uprawiane są morele – te drzewa owocowe tak jak winorośl są trudne w uprawie, wymagają odpowiednich warunków i temperatury – upewniły państwa Płochockich, że wybrali dobrą lokalizację pod swoją kolejną, dużą winnicę.

Pierwsze wyprodukowane ze zbiorów z sandomierskiej winnicy wino zdobyło uznanie na Konwencie Winiarzy Polskich, więc kiedy w 2008 roku weszła ustawa pozwalająca na sprzedaż wina z własnej produkcji, byli drugą winnicą w Polsce, która została oficjalnie zarejestrowana jako winnica komercyjna. I od razu w tym roku wprowadzili na rynek większość z wyprodukowanych 1.500 butelek.

Po spacerze po winnicy, Barbara Płochocka zabrała nas do profesjonalnie przygotowanej dużej sali degustacyjnej, gdzie czekały już na nas kieliszki i zestaw trzech win.

Podstawowa degustacja tego dnia obejmowała:

Białe wino Hibia z 2019 roku – dobra kwasowość, w nosie nuty jabłek, gruszek i róży, charakterystyczne dla Traminera. Kupaż Hibernal, Solaris, Traminer, Cserszegi Fuszeres.

Półwytrawne Rosé z 2018 roku – wino różowe, które wbrew określeniu „półwytrawne” ma przyjemną, rześką kwasowość, pięknie skoncentrowany kolor charakterystyczny dla średniej budowy win różowych. To kupaż szczepów Marechal Foch, Bolero, Rondo. Sporo nut truskawki, poziomek i peonii w nosie – bardzo ciekawe i radosne wino, idealne na lato.

Remare – czerwone wino wytrawne o średniej budowie i kwasowości. Aromat jeżyn, wiśni i lekkie nuty ziół. Kupaż szczepów Regent i Marechal Foch.

 

Po uzgodnieniu z Panią Basią, zaprezentowałyśmy moim gościom jeszcze dwa wina: Ma-Fo, pełne czerwone wino ze szczepów Frontenac i Leon Millot. Purpurowa barwa, aromaty ciemnych owoców, suszonych śliwek, z dodatkiem nut waniliowo-tostowych (na skutek dojrzewania w beczce) i przyjemnie wyczuwalna tanina.

A na koniec mieliśmy okazję spróbować wina robionego wg starej metody gruzińskiej, czyli Qvevri. W winnicy widzieliśmy kilka beczek z winem pomarańczowym robionym w qvevri i zależało mi, by pokazać gościom to wino: część grupy miała już do czynienia z winami pomarańczowymi, a także z winami robionymi w qvevri i niestety nie były to dla nich przyjemne wspomnienia. Tym razem było inaczej.

Podane nam wino z rocznika 2015, specjalnie przez Panią Basię otworzone ok 30 minut wcześniej, by pooddychało, okazało się bardzo „przyjaznym” winem z qvevri: piękne aromaty suszonych owoców, goździków, skórki pomarańczowej, nuty orzechów charakterystyczne są dla win pomarańczowych; bursztynowo-pomarańczowy kolor, świeżość i lekka pikantność połączona z nutą suszonych moreli sprawiło, że nawet sceptycznie nastwione osoby były pozytywnie zaskoczone: wino jest przyjemne i ciekawe w smaku. Przy okazji warto dodać, że w Gruzji wina robi się tradycyjnie w dużych glinianych naczyniach przypominających amfory (qvevri), które zanurzone są w ziemi, dzięki czemu wino fermentuje i dojrzewa cały czas w tej samej temperaturze. I w ten sposób państwo Płochoccy robią swoje wino Qvevri. Wino jest niefiltrowane, ale rocznik 2015, który degustowaliśmy jest pięknie ułożony, osad opadł i wino jest przejrzyste w odcieniu ciemnego bursztynu.

 

Na zdjęciach możecie zauważyć, że wszystkie etykiety win z Winnicy Płochockich są bardzo czyste, estetyczne: oprócz nazwy winnicy, jest na nich nazwa wina (zwykle pochodzi od pierwszych liter szczepów, z którego jest zrobione dane wino), rocznik i informacja, jakiego rodzaju jest to wino (np. białe wytrawne). Na kontretykiecie oprócz podstawowych informacji (alkohol, temperatura serwowania) podane są nazwy szczepów z opisem aromatów, które pojawiają się w winie.

Dwugodzinne spotkanie było profesjonalnie zorganizowane i prowadzone, sporo ciekawych informacji o początkach Winnicy, oraz o serwowanych winach; bardziej dociekliwi goście mieli okazję zadawać pytania. A na koniec udało nam się namówić gospodarzy na wspólne zdjęcie-pamiątkę z naszej wizyty.

Nasi partnerzy